18-05-2008 19:13
Duathlon w deszczu
W działach: Życie... | Odsłony: 2
Wczoraj pobiegłem duathlon. Nieświadomie.
Właściwie, wyszło to w praniu. Mieliśmy zrobić zdjęcia do albumu na plastykę. Ale po kolei.
godz. 16:00
Kumpel u mnie, zbieramy sprzęt i wyruszamy w trasę. Będzie zabawnie :D :D
godz. 16:37
Jesteśmy 8 kilometrów od domu, dętka mi poszła, zaraz lunie. Suuuuper. Dobra, biorę rower i biegniemy 7 km do jego kuzyna. Wymieni mi tą dętkę... Przynajmniej, mam taką nadzieję.
godz. 17:00
Przebiegłem 3,5 km, teraz kolej kumpla. Zmiana, siadam na jego rower :D
godz. 17:01
Kurde, jaki ten rower mały! Rama chyba 16 cali, koła 24... Ghrrrr! Dlaczego ja jeżdżę na ramie 21 i kołach 26?!
godz. 17:30
Jesteśmy u jego kuzyna. Jego kuzyn po nas pojechał. Genialnie, wręcz.
godz. 18:00
Dętka wymieniona, jedziemy robić te zdjęcia. Mam nadzieję, że ten deszcz minie.
godz. 18:05
Deszcz przestał padać. Rower doprowadzony do lepszego stanu niż przedtem. No! Teraz to mogę na nim jeździć!
godz. 18:57
Mam dwa zdjęcia, zaraz będzie trzecie. Trzeba tylko zjechać z tej góry i nie rozwalić jej :P
godz. 18:58
No, mam trzy zdjęcia. Jak na razie - wystarczy. Góra też jest cała, przeżyła :P
godz. 19:30
Po półtorej godziny jazdy terenowej jadę do domu. Nogi mi wchodzą tam, gdzie wychodzą. Ładnie mówiąc, oczywiście ;-).
Ujmując tą rzecz "na chłopski rozum" włażą mi do... o, tam właśnie.
godz. 20:19
Sklep. Picie. Power!
To już za 10 minut... :P
godz. 20:36
Ruszyła maszyna. Mam 8 kilometrów do przejechania. Ale mam siłę.
godz. 20:44
Jestem w domu. 8 kilometrów przejechane w 8 minut. Średnia prędkość - jak pokazał licznik - 49 km/h. Cóż, pobity rekord życiowy.
Obok prezentuję jedno z tych nielicznych zdjęć, które udało nam się zrobić.
Właściwie, wyszło to w praniu. Mieliśmy zrobić zdjęcia do albumu na plastykę. Ale po kolei.
godz. 16:00
Kumpel u mnie, zbieramy sprzęt i wyruszamy w trasę. Będzie zabawnie :D :D
godz. 16:37
Jesteśmy 8 kilometrów od domu, dętka mi poszła, zaraz lunie. Suuuuper. Dobra, biorę rower i biegniemy 7 km do jego kuzyna. Wymieni mi tą dętkę... Przynajmniej, mam taką nadzieję.
godz. 17:00
Przebiegłem 3,5 km, teraz kolej kumpla. Zmiana, siadam na jego rower :D
godz. 17:01
Kurde, jaki ten rower mały! Rama chyba 16 cali, koła 24... Ghrrrr! Dlaczego ja jeżdżę na ramie 21 i kołach 26?!
godz. 17:30
Jesteśmy u jego kuzyna. Jego kuzyn po nas pojechał. Genialnie, wręcz.
godz. 18:00
Dętka wymieniona, jedziemy robić te zdjęcia. Mam nadzieję, że ten deszcz minie.
godz. 18:05
Deszcz przestał padać. Rower doprowadzony do lepszego stanu niż przedtem. No! Teraz to mogę na nim jeździć!
godz. 18:57
Mam dwa zdjęcia, zaraz będzie trzecie. Trzeba tylko zjechać z tej góry i nie rozwalić jej :P
godz. 18:58
No, mam trzy zdjęcia. Jak na razie - wystarczy. Góra też jest cała, przeżyła :P
godz. 19:30
Po półtorej godziny jazdy terenowej jadę do domu. Nogi mi wchodzą tam, gdzie wychodzą. Ładnie mówiąc, oczywiście ;-).
Ujmując tą rzecz "na chłopski rozum" włażą mi do... o, tam właśnie.
godz. 20:19
Sklep. Picie. Power!
To już za 10 minut... :P
godz. 20:36
Ruszyła maszyna. Mam 8 kilometrów do przejechania. Ale mam siłę.
godz. 20:44
Jestem w domu. 8 kilometrów przejechane w 8 minut. Średnia prędkość - jak pokazał licznik - 49 km/h. Cóż, pobity rekord życiowy.
Obok prezentuję jedno z tych nielicznych zdjęć, które udało nam się zrobić.